piątek, 20 lipca 2018

Po prostu kochaj. (1)


  Wyszła z sądu z niewyobrażalną ulgą. Pewien etap w jej życiu w końcu się zamknął, a ona była nareszcie wolna. Małżeństwo z Rzepeckim było jedną z tych rzeczy, których bardzo żałowała. Nieustanne kłótnie z Tomkiem, ciągłe nieporozumienia i chorobliwa zazdrość z jego strony powodowały, że czuła się coraz mniej komfortowo u jego boku. Po za tym uczucie, którym go darzyła wyparowało już dawno temu, ale przez te wszystkie lata wmawiała sobie, że to się z czasem zmieni i znów będzie tak ja dawniej. To było oszukiwanie samej siebie i zrozumiała to dopiero wtedy, gdy dostała propozycję pracy w innym mieście. Nowe lepsze życie pierwsze wyciągnęło do niej rękę, a dla niej to był sygnał, że czas uwolnić się z toksycznego związku i zacząć je od nowa... ale bez niego.
  Mimo, że od paru dni czuła się fatalnie, po opuszczeniu sali sądowej wszystkie jej dolegliwości zniknęły jak ręką odjął. Nawet paskudna październikowa pogoda nie była w stanie zniszczy budującego ją aktualnie szczęścia. Tak... była szczęśliwa. Nareszcie przestanie żyć w uścisku jakim było dla niej małżeństwo.
  Wyszła z budynku i z uśmiechem na ustach ruszyła w stronę stojącego na parkingu samochodu.
-Wiktoria.- doskonale znany jej głos zmusił ją do odwrócenia się na moment w połowie drogi.
-Tomek proszę, odpocznijmy od siebie chociaż parę dni. Potem wrócimy do tematu sprzedaży domu.- odparła spokojnie.
-Nie o to chodzi... po prostu...- spojrzała na stojącego raptem parę kroków od niej szatyna, a w jego oczach zauważyła niesamowity smutek. Zawartość jej żołądka, podobnie jak przed rozprawą, znów podeszła do gardła.- Uważaj na siebie.- wypowiedział to zdanie patrząc na nią z taką czułością, że przez jej ciało przebiegł dreszcz.
-Ty też.- uśmiechnęła się smutno, a następnie skróciła dzielący ich dystans i mocno wtuliła się w jego klatkę piersiową.- Przepraszam za wszystko.
-To ja przepraszam. Jeżeli kiedykolwiek zrobiłem coś nie tak jak sobie tego życzyłaś...
-Nie... byłeś idealnym mężem, ale czułam się w tym małżeństwie jak w klatce... rozumiesz?- spojrzała w jego smutne oczy, a on tylko skinął głową.- Przepraszam. Zasługujesz na coś więcej niż na nieodwzajemnioną miłość.
  Odsunęła się od niego na moment i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Pocałunek, który miał być pożegnaniem i zakończyć pewien moment w ich życiu.
-Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa.- odparł, gdy znów ruszyła w kierunku samochodu.
-Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy.- powtórzyła po nim.- Trzymaj się.
  Otworzyła drzwi samochodu, zapaliła silnik i ostatni raz spojrzała w jego stronę. Wyjechała z parkingu i znów na jej twarzy zagościł uśmiech. Spojrzała w lusterko w celu rzucenia okiem na bagaże wypełniające tylnie siedzenie. Jej małżeństwo oficjalnie przeszło do przeszłości, a ona mogła zacząć nowy rozdział w nowym miejscu. Skręciła na wjazd na autostradę prowadzącą z Gorzowa do Warszawy, a następnie włączyła radio i wybrała ulubioną stację. Dziennikarz radiowy prowadził aktualnie jakiś wywiad, następnie puszczono parę piosenek,a potem przyszedł czas na wiadomości.
-Jest wtorek, czwartego października, a przed nami wydarzenia.
  W jednej chwili jej serce na moment stanęło. Strach sparaliżował ją do tego stopnia, że zapomniała gdzie jest i gdzie się znajduje. Oprzytomniała, gdy usłyszała klakson samochodu, który przypomniał jej, że właśnie zapaliło się zielone. Działała automatycznie. Zawróciła na ostatnim rondzie przed bramkami i obrała nowy cel podróży.


*


  Siedział przy kuchennej wyspie i zawzięcie mieszał łyżeczką zimny już napój. Kolejny raz starał się na nowo zaplanować swoje życie i znów wrócić na odpowiednie tory. Niestety nie było to takie proste jak mogłoby się zdawać. Związek sprzed lat ciągnął za nim konsekwencje i zmusił do wzięcia ogromnej odpowiedzialności. Dlaczego akurat on?
  Miliony mężczyzn na tym świecie lepiej wychowałoby jego dziecko. Kompletnie nie miał w tym doświadczenia, a w szczególności wprawy. Ogromna odpowiedzialność spoczywała na jego barkach i mimo że z jego punktu widzenia nie uda mu się zostać ojcem roku, to wiedział, że spróbuje zrobić wszystko by nie zawieść najważniejszej osoby w jego życiu.
-Blanka!- poderwał się z krzesła, gdy zobaczył smukłą sylwetkę nastolatki przewijającą się w korytarzu.
-Idę do szkoły!- odparła wiążąc buty, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
-Myślałem, że zjesz śniadanie.- powiedział niepewnie.
-To źle myślałeś.- oznajmiła butnie podrywając się z podłogi i szukając swojej parki na wieszaku.
-Posłuchaj... mi też nie jest łatwo się przyzwyczaić, ale jeżeli nie dasz mi szansy to w życiu się nie dogadamy...
-Odpowiedz mi na jedno pytanie.- po chwili znalazła się przy nim i mierzyła go swoim czekoladowym spojrzeniem. W tych samych oczach co jego malowała się teraz czysta złość i furia.  Nie chciał tego widzieć, ale wiedział, że sam jest sobie winien. -Czy gdyby nie to, że mama odeszła w ogóle byś się mną zainteresował?! Chciałbyś mnie poznać, zobaczyć jaka jestem, jak wyglądam, czy mam przyjaciół, chłopaka, czy mam się komu zwierzać, czy jestem bezpieczna i czy jestem szczęśliwa?
-Blanka ja w ogóle nie wiedziałem, że istniejesz...
-To trzeba się było zainteresować choć odrobinę byłą dziewczyną, a przede wszystkim trzeba się było zabezpieczać. Wtedy nie byłoby problemu.- wysyczała, po czym podniosła plecak z podłogi i zarzuciła na ramię.
-To nie jest tak.- przetarł twarz dłońmi ze zrezygnowania.
-A jak?!- zaśmiała się ironicznie. -Jeszcze mi powiedz, że całe życie chciałeś zostać ojcem! Że to było twoje jedyne marzenie i niczego nie pragnąłeś tak ja tego!
-Masz racje nie chciałem, ale to nie zmienia tego, że jestem twoim ojcem i chce się tobą zaopiekować.
-O szesnaście lat za późno!- krzyknęła.
-Blanka.- chwycił ją za ramiona i starał się uspokoić.- Gdybym mógł cofnąć czas...
-ALE NIE MOŻESZ!- wykrzyczała przez łzy.-MIAŁAM TYLKO JĄ, A TERAZ JESTEM SAMA!
-Nie jesteś sama!
-JESTEM! NIGDY JEJ NIE ZATĄPISZ!
-NAWET NIE BĘDĘ PRÓBOWAŁ!- teraz to i on podniósł głos.- WIEM, ŻE CI JEJ NIE ZASTĄPIĘ, ALE BĘDĘ SIĘ STARAŁ, ŻEBYŚ CZUŁA SIĘ BEZPIECZNIE I NIGDY NIE BYŁA SAMA! MOŻESZ MYŚLEĆ O MNIE CO CHCESZ, ALE JESTEŚ MOJĄ CÓRKĄ I KOCHAM CIĘ, CZY CI SIĘ TO PODOBA, CZY NIE!
  Spojrzała na niego i zobaczyła w jego oczach troskę. Wiedziała, że się o nią martwi i chce unormować ich relacje, ale dla niej było to wciąż zbyt trudne.
-Przepraszam.- odparła speszona i pociągnęła za klamkę, ocierając po drodze łzy.
Gdy zniknęła za drzwiami, uderzył w nie ze złością. Syknął z bólu i starał się rozmasować pulsującą dłoń. Następnie ruszył do kuchni i wyciągnął z zamrażarki lód.
  Dlaczego to wszystko musi być takie trudne?


*


  Drżącymi rękoma starała się otworzyć drzwi starego domu. Gdy w końcu się udało szybko weszła do środka. Pomieszczenia wypełniały jedynie większe meble, które Tomek obiecał wystawić na sprzedaż, a następnie podzielić zysk na pół. Weszła do łazienki i mimo że nie było takie, potrzeby zamknęła się na klucz. Wyciągnęła z torebki to, co jakieś dziesięć minut temu kupiła w aptece.   Szybko zapoznała się z ulotką opakowania, a następnie je otworzyła. Chwilę później położyła mały prostokącik na umywalce i przemyła twarz wodą. Spojrzała w lustro. Była blada, ale przede wszystkim przerażona. Nie wiedziała co zrobi, gdy za piętnaście minut będzie miała wszystko czarno na białym. Była pewna tylko tego, że gdy przyjdzie zmierzyć się z konsekwencjami to zrobi wszystko by stanąć na wysokości zadania. Piętnaście minut minęło dla niej jak dwie minuty. Gdy usłyszała alarm telefonu oznaczający koniec czasu, wzięła głęboki oddech i spojrzała na kawałek plastiku. Dwie kreski spowodowały, że w jej oczach zalśniły łzy.
  Nie tak to miało wyglądać. Miała zacząć od nowa. Teraz miało być jak w bajce, ale najwidoczniej los miał dla niej inne plany. Wiedziała, że niezależnie co zrobi jej życie tak czy owak będzie wyglądało inaczej i będzie musiała podołać nowemu wyzwaniu. Mogła uwolnić się od Tomasza przez rozwód, ale od tego nie uda jej cię uciec. Otarła łzy, a następnie schowała test i opakowanie do torebki. Rozejrzała się po pomieszczeniu, czy na pewno wszystko wzięła, a następnie otworzyła drzwi łazienki, zamknęła drzwi wejściowe i pognała do samochodu.
  Dopiero gdy znalazła się w środku czarnego opla słone kropelki zaczęły płynąć po jej policzkach. Oparła głowę o kierownicę i zaniosła się płaczem. Dlaczego znowu ona?


~~

Cześć wam!
Przechodzę do was z pierwszym rozdziałem i jestem ogromnie ciekawa jak wam się podoba.
Prostując... Wiki rozwodzi się z Rzepeckim z myślą, że oderwie się od niego na zawsze, ale sama nie wie jak w wielki jest błędzie.
Z kolei Adam stara się dogadać z córką. Tak... w tym opowiadanku Blanka będzie córką Krajewskiego, a nie Wiktorii. Jak wam się podoba taka koncepcja?
Koniecznie dajcie mi znać, czy jest co chcielibyście zmienić.
Póki co niewiele jest konkretów, ale z każdym kolejnym rozdziałem dowiecie się, w którą stronę zmierza ta historia.
Co do wystroju bloga... zdaję sobie sprawę, że nie wygląda obiecująco, ale pracuję nad tym.
Buziaki i do następnego!

~Roni