Wyszła z sądu z niewyobrażalną
ulgą. Pewien etap w jej życiu w końcu się zamknął, a ona była
nareszcie wolna. Małżeństwo z Rzepeckim było jedną z tych
rzeczy, których bardzo żałowała. Nieustanne kłótnie z Tomkiem,
ciągłe nieporozumienia i chorobliwa zazdrość z jego strony
powodowały, że czuła się coraz mniej komfortowo u jego boku. Po
za tym uczucie, którym go darzyła wyparowało już dawno temu, ale
przez te wszystkie lata wmawiała sobie, że to się z czasem zmieni
i znów będzie tak ja dawniej. To było oszukiwanie samej siebie i
zrozumiała to dopiero wtedy, gdy dostała propozycję pracy w innym
mieście. Nowe lepsze życie pierwsze wyciągnęło do niej rękę, a
dla niej to był sygnał, że czas uwolnić się z toksycznego
związku i zacząć je od nowa... ale bez niego.
Mimo, że od paru dni czuła się
fatalnie, po opuszczeniu sali sądowej wszystkie jej dolegliwości
zniknęły jak ręką odjął. Nawet paskudna październikowa pogoda
nie była w stanie zniszczy budującego ją aktualnie szczęścia.
Tak... była szczęśliwa. Nareszcie przestanie żyć w uścisku
jakim było dla niej małżeństwo.
Wyszła z budynku i z uśmiechem na
ustach ruszyła w stronę stojącego na parkingu samochodu.
-Wiktoria.- doskonale znany jej głos
zmusił ją do odwrócenia się na moment w połowie drogi.
-Tomek proszę, odpocznijmy od siebie
chociaż parę dni. Potem wrócimy do tematu sprzedaży domu.-
odparła spokojnie.
-Nie o to chodzi... po prostu...-
spojrzała na stojącego raptem parę kroków od niej szatyna, a w
jego oczach zauważyła niesamowity smutek. Zawartość jej żołądka,
podobnie jak przed rozprawą, znów podeszła do gardła.- Uważaj na
siebie.- wypowiedział to zdanie patrząc na nią z taką czułością,
że przez jej ciało przebiegł dreszcz.
-Ty też.- uśmiechnęła się smutno,
a następnie skróciła dzielący ich dystans i mocno wtuliła się w
jego klatkę piersiową.- Przepraszam za wszystko.
-To ja przepraszam. Jeżeli
kiedykolwiek zrobiłem coś nie tak jak sobie tego życzyłaś...
-Nie... byłeś idealnym mężem, ale
czułam się w tym małżeństwie jak w klatce... rozumiesz?-
spojrzała w jego smutne oczy, a on tylko skinął głową.-
Przepraszam. Zasługujesz na coś więcej niż na nieodwzajemnioną
miłość.
Odsunęła się od niego na moment i
złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Pocałunek, który
miał być pożegnaniem i zakończyć pewien moment w ich życiu.
-Mam nadzieję, że będziesz
szczęśliwa.- odparł, gdy znów ruszyła w kierunku samochodu.
-Mam nadzieję, że będziesz
szczęśliwy.- powtórzyła po nim.- Trzymaj się.
Otworzyła drzwi samochodu, zapaliła
silnik i ostatni raz spojrzała w jego stronę. Wyjechała z parkingu
i znów na jej twarzy zagościł uśmiech. Spojrzała w lusterko w
celu rzucenia okiem na bagaże wypełniające tylnie siedzenie. Jej
małżeństwo oficjalnie przeszło do przeszłości, a ona mogła
zacząć nowy rozdział w nowym miejscu. Skręciła na wjazd na
autostradę prowadzącą z Gorzowa do Warszawy, a następnie włączyła
radio i wybrała ulubioną stację. Dziennikarz radiowy prowadził
aktualnie jakiś wywiad, następnie puszczono parę piosenek,a potem
przyszedł czas na wiadomości.
-Jest wtorek, czwartego października,
a przed nami wydarzenia.
W jednej chwili jej serce na moment
stanęło. Strach sparaliżował ją do tego stopnia, że zapomniała
gdzie jest i gdzie się znajduje. Oprzytomniała, gdy usłyszała
klakson samochodu, który przypomniał jej, że właśnie zapaliło
się zielone. Działała automatycznie. Zawróciła na ostatnim
rondzie przed bramkami i obrała nowy cel podróży.
*
Siedział przy kuchennej wyspie i
zawzięcie mieszał łyżeczką zimny już napój. Kolejny raz starał
się na nowo zaplanować swoje życie i znów wrócić na odpowiednie
tory. Niestety nie było to takie proste jak mogłoby się zdawać.
Związek sprzed lat ciągnął za nim konsekwencje i zmusił do
wzięcia ogromnej odpowiedzialności. Dlaczego akurat on?
Miliony mężczyzn na tym świecie
lepiej wychowałoby jego dziecko. Kompletnie nie miał w tym
doświadczenia, a w szczególności wprawy. Ogromna odpowiedzialność
spoczywała na jego barkach i mimo że z jego punktu widzenia nie uda
mu się zostać ojcem roku, to wiedział, że spróbuje zrobić
wszystko by nie zawieść najważniejszej osoby w jego życiu.
-Blanka!- poderwał się z krzesła,
gdy zobaczył smukłą sylwetkę nastolatki przewijającą się w
korytarzu.
-Idę do szkoły!- odparła wiążąc
buty, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
-Myślałem, że zjesz śniadanie.-
powiedział niepewnie.
-To źle myślałeś.- oznajmiła
butnie podrywając się z podłogi i szukając swojej parki na
wieszaku.
-Posłuchaj... mi też nie jest łatwo
się przyzwyczaić, ale jeżeli nie dasz mi szansy to w życiu się
nie dogadamy...
-Odpowiedz mi na jedno pytanie.- po
chwili znalazła się przy nim i mierzyła go swoim czekoladowym
spojrzeniem. W tych samych oczach co jego malowała się teraz czysta
złość i furia. Nie chciał tego widzieć, ale wiedział, że sam
jest sobie winien. -Czy gdyby nie to, że mama odeszła w ogóle byś
się mną zainteresował?! Chciałbyś mnie poznać, zobaczyć jaka
jestem, jak wyglądam, czy mam przyjaciół, chłopaka, czy mam się
komu zwierzać, czy jestem bezpieczna i czy jestem szczęśliwa?
-Blanka ja w ogóle nie wiedziałem, że
istniejesz...
-To trzeba się było zainteresować
choć odrobinę byłą dziewczyną, a przede wszystkim trzeba się
było zabezpieczać. Wtedy nie byłoby problemu.- wysyczała, po czym
podniosła plecak z podłogi i zarzuciła na ramię.
-To nie jest tak.- przetarł twarz
dłońmi ze zrezygnowania.
-A jak?!- zaśmiała się ironicznie.
-Jeszcze mi powiedz, że całe życie chciałeś zostać ojcem! Że
to było twoje jedyne marzenie i niczego nie pragnąłeś tak ja
tego!
-Masz racje nie chciałem, ale to nie
zmienia tego, że jestem twoim ojcem i chce się tobą zaopiekować.
-O szesnaście lat za późno!-
krzyknęła.
-Blanka.- chwycił ją za ramiona i
starał się uspokoić.- Gdybym mógł cofnąć czas...
-ALE NIE MOŻESZ!- wykrzyczała przez
łzy.-MIAŁAM TYLKO JĄ, A TERAZ JESTEM SAMA!
-Nie jesteś sama!
-JESTEM! NIGDY JEJ NIE ZATĄPISZ!
-NAWET NIE BĘDĘ PRÓBOWAŁ!- teraz to
i on podniósł głos.- WIEM, ŻE CI JEJ NIE ZASTĄPIĘ, ALE BĘDĘ
SIĘ STARAŁ, ŻEBYŚ CZUŁA SIĘ BEZPIECZNIE I NIGDY NIE BYŁA SAMA!
MOŻESZ MYŚLEĆ O MNIE CO CHCESZ, ALE JESTEŚ MOJĄ CÓRKĄ I KOCHAM
CIĘ, CZY CI SIĘ TO PODOBA, CZY NIE!
Spojrzała na niego i zobaczyła w jego
oczach troskę. Wiedziała, że się o nią martwi i chce unormować
ich relacje, ale dla niej było to wciąż zbyt trudne.
-Przepraszam.- odparła speszona i
pociągnęła za klamkę, ocierając po drodze łzy.
Gdy zniknęła za drzwiami, uderzył w
nie ze złością. Syknął z bólu i starał się rozmasować
pulsującą dłoń. Następnie ruszył do kuchni i wyciągnął z
zamrażarki lód.
Dlaczego to wszystko musi być takie
trudne?
*
Drżącymi rękoma starała się
otworzyć drzwi starego domu. Gdy w końcu się udało szybko weszła
do środka. Pomieszczenia wypełniały jedynie większe meble, które
Tomek obiecał wystawić na sprzedaż, a następnie podzielić zysk
na pół. Weszła do łazienki i mimo że nie było takie, potrzeby
zamknęła się na klucz. Wyciągnęła z torebki to, co jakieś
dziesięć minut temu kupiła w aptece. Szybko zapoznała się z
ulotką opakowania, a następnie je otworzyła. Chwilę później
położyła mały prostokącik na umywalce i przemyła twarz wodą.
Spojrzała w lustro. Była blada, ale przede wszystkim przerażona.
Nie wiedziała co zrobi, gdy za piętnaście minut będzie miała
wszystko czarno na białym. Była pewna tylko tego, że gdy przyjdzie
zmierzyć się z konsekwencjami to zrobi wszystko by stanąć na
wysokości zadania. Piętnaście minut minęło dla niej jak dwie
minuty. Gdy usłyszała alarm telefonu oznaczający koniec czasu,
wzięła głęboki oddech i spojrzała na kawałek plastiku. Dwie
kreski spowodowały, że w jej oczach zalśniły łzy.
Nie tak to miało wyglądać. Miała
zacząć od nowa. Teraz miało być jak w bajce, ale najwidoczniej
los miał dla niej inne plany. Wiedziała, że niezależnie co zrobi
jej życie tak czy owak będzie wyglądało inaczej i będzie musiała
podołać nowemu wyzwaniu. Mogła uwolnić się od Tomasza przez
rozwód, ale od tego nie uda jej cię uciec. Otarła łzy, a
następnie schowała test i opakowanie do torebki. Rozejrzała się
po pomieszczeniu, czy na pewno wszystko wzięła, a następnie
otworzyła drzwi łazienki, zamknęła drzwi wejściowe i pognała do
samochodu.
Dopiero gdy znalazła się w środku
czarnego opla słone kropelki zaczęły płynąć po jej policzkach.
Oparła głowę o kierownicę i zaniosła się płaczem. Dlaczego
znowu ona?
~~
Cześć wam!
Przechodzę do was z pierwszym rozdziałem i jestem ogromnie ciekawa jak wam się podoba.
Prostując... Wiki rozwodzi się z Rzepeckim z myślą, że oderwie się od niego na zawsze, ale sama nie wie jak w wielki jest błędzie.
Z kolei Adam stara się dogadać z córką. Tak... w tym opowiadanku Blanka będzie córką Krajewskiego, a nie Wiktorii. Jak wam się podoba taka koncepcja?
Koniecznie dajcie mi znać, czy jest co chcielibyście zmienić.
Póki co niewiele jest konkretów, ale z każdym kolejnym rozdziałem dowiecie się, w którą stronę zmierza ta historia.
Co do wystroju bloga... zdaję sobie sprawę, że nie wygląda obiecująco, ale pracuję nad tym.
Buziaki i do następnego!
~Roni